Tyle postaci ginie, a tak naprawdę w ogóle nie czuć żalu po nich. Magneto nie uronił bodaj jednej łzy, nawet się na chwilkę nie zatrzymał po śmierci swojego najlepszego przyjaciela. Ogólnie cały film to jeszcze więcej bezsensownego efekciarstwa i jeszcze mniej treści. W porównaniu do dwóch poprzednich, jakoś ze sobą związanych, ten był dziwnie oderwany. Różne wątki porozwiązywane na szybko - np Mystique, myk i wywalamy cię ze składu.
btw, ten koleś od ognia co ich zdradził zginął na końcu?