Nie wiem, może ja jestem zbyt głupi, albo za mało empatyczny, ale nie rozumiem czym kierują się x-meni. Wpierw postanawiają założyć szkołę dla mutantów, w której to wszyscy uczniowie mogą czuć się bezpiecznie i swobodnie. Bezpiecznie - względem osób (ludzi) którzy im zagrażają. Swobodnie - wobec ludzi, którzy swobody chcą im ograniczać, a przy najlepszych wiatrach chcieliby ich w ogóle unicestwić, lub przemienić, pozbawić mutacji. Koniec końców - Ci sami mutanci, którzy muszą żyć na uboczu, co robią? NO STAJĄ W OBRONIE LUDZI, nie mając z tego praktycznie żadnych benefitów, bo Ci sami ludzie których obronią, prawdopodobnie za pewien czas jedyne co będą robić to obmyślać nową metodę, na unicestwienie mutantów. Ciężko jest nazwać Magneto antagonistą, o ile w ogóle ma on nim być, bo dla mnie największymi antagonistami są tutaj ludzie, którzy pozbawiają swobód i wolności mutantów, mimo tego, że koegzystencja nie zdaje się być jakimś odrealnionym marzeniem, koegzystencja jest całkiem możliwa i byłaby wręcz najrozsądniejsza, no tylko istnieje jeden problem. TRZEBA JEJ CHCIEĆ, a nie pełnej dominacji na planecie.
Z tego powodu ciężko jest X-menów lubić, bo działają nielogicznie i zdają się być po prostu krótkowzrocznymi głupcami - bez szans na dyplomację nadstawiają karku za swoich potencjalnych oprawców. Ehhh...
Ale film, bardzo dobry. Szybciutko zleciało.